Jesienne wyprawy zainaugurowaliśmy wyprawą w Beskidy. Kryterium doboru miejsca wycieczki, jak zwykle takie same – do 100 km z Bytomia, sprawdza się za każdym razem. Taka odległość zapewnia też komfort psychiczny, że zawsze można bez żalu wrócić, gdyby pogoda zawiodła lub nastąpiły inne nieprzewidziane problemy. A akurat pogoda stała pod dużym znakiem zapytania, i choć zaczęło się od wściekłego upału, to wracaliśmy w strugach deszczu. Do tej pory jakoś w góry nam niespecjalnie było po drodze, więc ten kierunek kusił.
Celem naszego wypadu była Góra Żar w zasadzie z dwóch powodów. Po pierwsze relatywnie niska (761 m n.p.m.), po drugie z kolejką. Pomyślałam, że ta kolejka to będzie ratunek, gdy będziemy wracać wykończeni i padnie sławetne „daleko jeszcze?”. I to był błąd! Żar lał się z nieba. Trasa czarnego szlaku ma około 2 km i wiedzie przez stok narciarski wzdłuż torów. Droga równo pod górę, ani skrawka cienia, przed sobą ma się jedynie widok ścieżki, z lewej las, z prawej tory. Delikatnie rzecz nazywając nudaaaa.
Której nie łagodziły dziesiątki kań, nie zbieranych przez nikogo, choć rosły co 2 kroki. No jeszcze rozumiem, że pod górkę nikomu one nie potrzebne, ale wracając, aż żal nie wziąć.
Ani spotkania z dziką zwierzyną – pasikonikiem olbrzymim. Miał dobre 4 cm. I chyba coś nad nami czuwało, że do ugryzienia mąż podstawił mu paznokieć, bo podobno tkankę miękką z ręki jest w stanie wyszarpać bez problemu!
Natomiast jeśli się stanęło i odwróciło, to miało się niesamowitą panoramę Beskidów z jeziorami Międzyrzeckim i Żywieckim do spółki. Z leżącego u podnóża góry małego lotniska wyciągane były szybowce krążące potem nad głowami.
Jak się już wejdzie na szczyt, to z drugiej strony można z bliska obserwować starty glajciarzy, czyli paralotniarzy.
Na szczycie też czeka niezwykła elektrownia szczytowo-pompowa. Najwyżej położona i druga co do wielkości w Polsce (po Żarnowcu). Mieszcząca się pod ziemią. Zbiornik wodny na powierzchni jest całkowicie sztuczny bez dopływu naturalnego. Można ją zwiedzać! (www.zewpz.pl) Niestety nie załapaliśmy się na zwiedzanie (w dni powszednie wejście do Elektrowni odbywa się o godz. 09.00, 11.00, 13.00 i 15.00, a w dni świąteczne i wolne od pracy w godzinach 10.00, 12.00 i 14.00), ale akurat przydała się mężowska wiedza zdobyta częściowo w szkole podstawowej (z perspektywy czasu stwierdzam, że wielu dziwnych rzeczy go tam uczono). W uproszczeniu: w nocy, gdy jest mniejsze zapotrzebowanie na prąd, woda jest wpompowywana do zbiornika. W dzień, gdy zapotrzebowanie na prąd jest duże, woda jest spuszczana i w ten sposób się produkuje prąd.
Jeśli jednak kogoś industrial nie kręci specjalnie, to może z powodzeniem obrać dalszą marszrutę. My akurat i tak planowaliśmy Kiczerę, więc tam się udaliśmy.
Wejście na ten szczyt jest nieporównanie przyjemniejsze niż na Górę Żar. Nie tylko ze względu na łagodne wzniesienie – chyba 1/3 trasy biegnie wzdłuż ogrodzenia elektrowni. Przede wszystkim zdecydowanie atrakcyjniejsze są widoki.
Ze szczytu Kiczery (827 m n.p.m.) można zobaczyć jak wygląda zbiornik wody na Górze Żar. Skojarzenia mieliśmy wulkaniczno-kosmiczne 😉
No a zejście z góry było w zasadzie kilkuminutowym zjazdem.
Oczywiście nie brakuje atrakcji komercyjnych dla dzieci. U stóp góry, przy stacji kolejki, znajdziecie zjazdy na pontonie. Na górze jest tor saneczkowy. I na dole i na górze przy stacjach znajdują się toalety, punkty gastronomiczne oraz pamiątki wszelkiej maści.
W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się na jednej z części Zespołu Elektrowni Wodnych – zaporze Porąbce. Pozostałym elementami tego zespołu jest wspomniana już elektrownia szczytowo-pompowa Porąbka-Żar i zapora w Tresnej.
Różnica poziomu wody na wszystkich zaporach robi zawsze wrażenie. Na równi z tempem zmiany pogody w górach. W tym momencie pogoda postanowiła się załamać i czym prędzej wracaliśmy do samochodu odpuszczając sobie Tresną.
Podsumowując – Góra Żar i Kiczera są świetne na niedzielny wypad z dziećmi. Ale bez dzieci z pewnością też się nie będziecie tam nudzić. Następnym razem wypróbujemy szlak czerwony od strony zapory w Żarnówce mający około 4 km.
jeśli otworzycie obrazek mapy na osobnej stronie, to będziecie mieli znacznie większą mapę, nadającą się do wydruku 😉