mając niewielkie doświadczenie w pieczeniu bab drożdżowych, na próbę zrobiłam babę z połowy porcji podanej w „palce lizać”. wyszła duża babka i 6 małych babeczek. rosła, jak szalona, po upieczeniu pachniała wanilią i w związku z tym nie została zjedzona, a pożarta!
teraz myślę o upieczeniu jej na piknik, nie w postaci baby, ale po prostu w prostokątnej blaszce, co będzie praktyczniejsze w transporcie.
baba drożdżowa
5 żółtek, 10 dkg cukru, szczypta soli, 250 ml mleka, 45-50 dkg mąki pszennej, 50 g świeżych drożdży, 2 łyżeczki esencji waniliowej, 110 g roztopionego masła, 2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej, 0,5 szkl. rodzynek
lukier: 1 szkl. cukru pudru, 2-3 łyżki wrzątku lub soku cytryny
rodzynki zalać wrzątkiem i zostawić na minimum 20 min. do letniego mleka wkruszyć drożdże i dodać łyżkę cukru. odstawić na 15 min. w ciepłe miejsce. po tym czasie do dużej miski przesiać szklankę mąki i wlać rozczyn, wymieszać i pozostawić, aż zacznie rosnąć. żółtka utrzeć z pozostałym cukrem, dodać do rosnącej masy wraz ze szczyptą cukru. wsypać pozostałą mąkę, osączone rodzynki, skórkę pomarańczową i esencję waniliową. wyrabiać, aż ciasto będzie błyszczące i będzie odchodziło od ręki (w trakcie wyrabiania konsystencja się zmienia). jeśli będzie ciągle się kleić trzeba podsypać mąką. pozostawić pod przykryciem w ciepłym miejscu, aż podwoi objętość (ok. 2 godzin). ponownie wyrabiać przez chwilę. przełożyć do wysmarowanej tłuszczem i oprószonej bułką formy (do połowy jej wysokości). ponownie ostawić przykryte na godzinę. wyrośnięte piec ok. 50 min. w 180 st. C (u mnie krócej).
do cukru pudru wlać gorącą wodę lub sok cytryny i dokładnie rozetrzeć. lukrować, gdy baba ostygnie.