Czytałam kiedyś, że dobrym sposobem na poradzenie sobie z agresją jest wyrabianie drożdżowego ciasta. Po latach stwierdzam, że nie tylko z agresją i nie tylko drożdżowego. każdy nadmiar emocji można przerobić w kuchni, każdy dołek maleje gdy patrzy się przez szybkę piekarnika. A tam w środku coś rośnie, rumieni się, a po wyjęciu wygląda i smakuje doskonale. Wtedy wie się, że nie wszystko w życiu udaje się nam samym lub z drobną pomocą losu, spieprzyć.
tarta śliwkowa -składniki:
kruche ciasto: 1,5 szkl. mąki, 0,5 kostki masła, 1 jajko, sól, 2 łyżki wody, 2-3 łyżki cukru, tłuszcz do wysmarowania formy [i generalnie sugeruję zrobić podwójną ilość ciasta, bo przygotowanie zajmie nam niewiele więcej czasu, a połowę możemy spokojnie zamrozić i kiedy indziej już bez brudzenia się będziemy mieć drugą tartę] nadzienie: 1 kg śliwek, łyżeczka cynamonu, cukier
tarta śliwkowa -przepis
Składniki na ciasto (bez wody) siekamy nożem na kawałeczki wielkości połówek grochu, dodajemy wodę i zagniatamy. ważne, żeby nie zagniatać za długo, bo ponoć ciasto jest gorsze/twardsze. Zagniecione ciasto włożyć do lodówki na minimum godzinę. W tym czasie możemy wypestkować śliwki, posprzątać, nasmarować formę do tart tłuszczem i wysypać mąką. Schłodzone ciasto rozwałkować, wyłożyć formę i ponakłuwać dość gęsto widelcem. Podpiec na złoto w piekarniku (ok. 15-20 min. w 200 st.C). Na gorącym cieście ułożyć gęsto śliwki, posypać cynamonem i cukrem (ilość jest uzależniona od kwaskowatości śliwek, wczoraj były ze 4 łyżki). wstawić ponownie do piekarnika. Jeśli wcześniej krawędzie zaczęły nam się zbyt mocno rumienić, to przed wstawieniem trzeba z folii aluminiowej urwać kilka pasków, i docisnąć je do krawędzi i tarty i formy. Piec tyle żeby krawędzie śliwek się zrumieniły, cukier roztopił i w całym domu pachniało cynamonem.
Jakby ktoś kiedyś trafił na formy ze szklanym wyjmowanym dnem to kupować bez zastanowienia. W końcu nie ma zmartwienia, ani jak pokroić wypiek, ani jak wyjąć go z formy.
fiolka-fiolunka
a u mnie dziś tarta wytrawna 🙂
faktycznie kuchnia niweluje negatywne emocje – chociaż ja wolę omijać ją wtedy z daleka, bo wszystko to złe przenosi się na potrawy 🙂