śliwki w occie to jeden z lepiej zapamiętanych smaków mojego dzieciństwa, mimo iż z nimi wiąże się nieciekawa przygoda. a zważywszy, że przy śniadaniu zaliczyłam ość w gardle, to historyjka będzie jak znalazł. mianowicie sądząc, że śliwka jest bez pestki spróbowałam ją przełknąć i się zadławiłam. gardło mnie tak bolało, że byłam przekonana, iż tam utknęła. wylądowaliśmy u lekarza, który zapewnił, że pestki już nie ma, pozostała tylko opuchlizna. na długi czas odechciało mi się śliweczek. teraz profilaktycznie, przygotowując je, pieczołowicie wszystkie pestki wyciągnęłam.
a przy okazji rozmów przetworowych ze znajomymi wyszło na jaw, że taki sposób przygotowania śliwek nie jest znany. także, jeśli tylko będziecie mieć możliwość, spróbujcie!
śliwki w occie
(porcja na 6-8 słoików 300 ml)
- 2 kg śliwek,
- 1,5 szklanki wody,
- 1/3 szklanki octu spirytusowego,
- 1,5 szklanki cukru,
- 2 laski cynamonu,
- 6-8 sztuk goździków,
- 3-4 ziela angielskie
śliwki umyć, nadkroić wzdłuż, wyjąć pestki. ściśle ułożyć w słoikach. zagotować wodę z octem, cukrem, goździkami i pokruszonym cynamonem. owoce zalać wrzącą zalewą, starając się, by cynamon nie wpadł do słoików. słoiki mocno zakręcić. wstawić do szerokiego wyższego od słoików garnka. wlać pomiędzy nie gorącą wodę, tak by sięgała ok. 2 cm poniżej pokrywki. od momenty, gdy woda zacznie wrzeć, gotować 10 minut. po wyjęciu z garnka ustawić słoiki do góry dnem i pozostawić do ostudzenia.