Odkryłam napój, o którym jak dotąd nie słyszałam i sądzę, że wy również! Kolor fantastyczny bez żadnych E-cośtam, smak intensywny i tak skondensowany, że trzeba go dopełniać choćby wodą, najlepiej gazowaną lub wykorzystać do barwienia i aromatyzowania koktajli z alkoholem. Nazywa się shrub, i ku mojemu zdumieniu, gdy zaczęłam szukać jego historii to znalazłam dwa napoje. Pierwszy to swoisty syrop, drugi likier na rumie i z owocami cytrusowymi. Doczytałam, że był niezwykle popularny w czasach kolonizacji Ameryki – przemytnicy maskowali tym drugim transporty alkoholu. Wiedząc skąd pochodzili koloniści logika podpowiadała, że źródeł trzeba szukać raczej na naszym kontynencie. No i dotarłam tym tropem do XVII-wiecznej Anglii, kiedy, jakby nie patrzeć, nie istniały jeszcze urządzenia chłodnicze zwane popularnie lodówkami, gdyż pierwsze zastosowane w domach zostały dopiero sto lat później, niemniej jednak ludzie jakoś radzili sobie z przechowywaniem delikatnych owoców poza sezonem. Wykorzystywany do tego był ocet! Nie mogłam sobie wyobrazić soku opartego na occie, więc musiałam czym prędzej go wypróbować.
A jako, że sezon na delikatne owoce raczej za nami, to sięgnęłam po takie, które najdłużej w świeżej postaci można było znaleźć na targu – żurawiny i jabłka, ale oprócz jagód polecane są do niego np. brzoskwinie, czyli tak naprawdę można go przygotowywać przez większą część roku. Przechowuje się dzięki zawartości octu, dobrze, tyle, że wraz z czasem staje się delikatniejszy.
syrop owocowy z octem winnym
około 750 ml
- 3 średnie jabłka,
- 1 szklanka żurawin,
- 1 szklanka octu jabłkowego,
- 0,5 szklanki cukru
Jabłka razem ze skórką i pestkami poszatkuj. Żurawiny i ocet miksuj do uzyskania purée. Wymieszaj razem z jabłkami i cukrem. Przelej do szklanego słoja, przykryj i pozostaw w nie najcieplejszym punkcie mieszkania przez okres do 2 dni. Po 2 dniach przecedź przez jak najgęściejsze sitko. Wyciśnij ile się da płynu z pulpy. Uzyskany syrop przelej do butelek. Przechowuj w ciemnym, chłodnym miejscu do roku.
To co pozostało po wytłoczeniu było na tyle dobre, że jedliśmy łyżeczkami, ale spotkałam się z uwagą, by to przesmażyć i zamknąć w słoikach.