w letnim magazynie Maszkety znalazł się mój przepis na makrony. podejrzewam, że osoby spoza Śląska nie mają pojęcia o czym mówię. otóż są to odpustowe ciasteczka. nie wiem jaki jest ich rodowód, ale podejrzewam, że miały być namiastką francuskich makaroników. z tym że z racji kosztownych lub trudno osiągalnych na Śląsku migdałów, dodaje się bułki tartej.
po ich upieczeniu poczęstowałam znajomych tubylców, żeby sprawdzić, czy zbliżyłam się smakiem do oryginału. rozbawiła mnie reakcja kolegi, który stwierdził: tak, tak smakują makrony jak są świeże… nigdy takich nie jadłem!
makrony
- 5 białek,
- 20 dag cukru pudru,
- 20 dag bułki tartej,
- kilka kropli olejku migdałowego
białka ubić na sztywną pianę. ciągle ubijając dodawać po łyżce cukier puder i bułkę tartą, a na koniec olejek migdałowy. masa nie powinna być lejąca. łyżką nakładać porcje masy na arkusz papieru do pieczenia. piec w temperaturze 150 st. C około 20-25 minut.