jednym z warunków uzyskania urlopu było zdobycie suszonych grzybów. dwa tygodnie przed wyjazdem przekazałam rodzicom, żeby zaczęli się za nimi rozglądać. sygnały były jednakowe przy wszystkich marketach obstawianych przez grzybiarzy – suszone, to przed świętami będą sprzedawać. sama sprawdziłam to w dniu powrotu. dostępne były zielonki, kanie, kurki i opieńki, wszystkie świeżo zebrane.
mama kupiła mi koszyczek opieniek, obgotowała nawet, żeby szlag nie trafił je w podróży. i w zasadzie myślałam o nich w kontekście cebulki i śmietany (od chłopa ze wsi), ale jak zwykle coś się zmieniło i postanowiłam zrobić pierwszy raz w życiu krokiety. muszę następnym razem popracować nad ich kształtem, ale smakowo były bez zarzutu. rano, gdy budziłam rodzinę mąż, który wrócił w środku nocy i miał problem z nawiązaniem kontaktu z rzeczywistością, wymamrotał, że mówił mi przez sen, że dobre były. jakoś przez sen to mam chyba problemy z odbiorem wiadomości 😉
na zdjęciu jeszcze przed panierowaniem i obsmażeniem.
krokiety z opieńkami
ciasto:
- 200 g mąki,
- 3 jajka,
- 250 ml mleka,
- 250 ml wody gazowanej,
- szczypta soli,
- 3 łyżka oleju
farsz:
- 2 szkl. ugotowanych opieniek,
- 1 posiekana drobno cebula,
- 4 ugotowane na twardo jajka,
- 1 surowe jajko,
- pół pęczka natki pietruszki,
- sól, pieprz
panierka:
- 1/3 szkl. mleka,
- bułka tarta,
- olej do smażenia
mąkę wymieszać z wodą, mlekiem i jajkami, tak żeby ciasto było niezbyt gęste. dodać sól i olej, odstawić na pół godziny.
cebulę zeszklić na oleju i dodać do niej pokrojone w paski opieńki, chwilę razem smażyć. jeśli puszczą sok, to odparować. zostawić do ostudzenia. jajka posiekać, dodać posiekaną natkę pietruszki i przestudzone grzyby, przyprawić.
usmażyć spore naleśniki, na których środku układać ok. 1,5-2 czubatych łyżek farszu. ciasto składać w kopertę. gotowy krokiet zanurzyć w mleku, które można doprawić wegetą lub innym zestawem przyprawowym, obtoczyć w bułce tartej i powoli smażyć na oleju.