w sobotę wybrałam się na targowisko, jak zwykle po warzywa. zahaczyłam przy okazji o stoisko z przyprawami, po mix do ziemniaków. już podawałam kobiecie pieniądze, gdy wpadł mi pomysł przejrzenia wszystkich przypraw. nie są to ogólnodostępne przyprawy sklepowe, tylko lokalnej firmy, która sama je paczkuje. nie zdziera przy tym, ani też nie dosypuje trocin, bo przyprawy nadal mają zapach, kolor i smak, tego czego się spodziewa człowiek po przeczytaniu etykiety. od razu wpadła mi w oko kolendra, nasiona całe i mielone. potem kardamon, nasiona całe i mielone. rozmaryn, którego od miesiąca nie mogłam nigdzie namierzyć. i tak, im więcej pudełek przeglądałam, tym większe było moje zdumienie, i większy pieniądz się w ręce wymieniał 😉
jednej rzeczy nie rozgryzłam, a nie spytałam w ogólnie panującym oszołomienia, do czego służą suszone w płatkach buraczki? a póki tego nie rozgryzę to będzie bez nich
zupa z soczewicy
1 szkl. soczewicy zielonej, 3 ząbki czosnku, liść laurowy, ziele angielskie, majeranek, 1 łyżka masła, 2 żółtka, bulion, sól
soczewicę namoczyć wieczorem w zimnej, przegotowanej wodzie, a potem w tej samej wodzie ją ugotować. do gotującej się soczewicy dodać rozgnieciony czosnek i pozostałe przyprawy. po ugotowaniu rozetrzeć masło z żółtkami i dodać je do zupy, i już nie gotować, jedynie posolić.