Ostatnio w radiu usłyszałam informację, iż pod Poznaniem znaleziono kawałek meteorytu o bagatela wadze około 300 kg. Buzia mi się uśmiechnęła, bo po świeżej lekturze „Płomiennej korony” przypomniało mi się, że już wcześniej śladów meteorytu poszukiwano, choć w zupełnie innym celu. Jednym z poszukujących był niejaki Władysław Łokietek!
Cykl „Odrodzone królestwo” Elżbiety Cherezińskiej zupełnie przez przypadek zaczął być moją lekturą kolejnych przełomów roku. „Koroną śniegu i krwi” kończyłam rok 2016, „Niewidzialną koroną” zaczynałam 2017, a „Płomienną koroną” weszłam w 2018. Przyznam, że nie pamiętam z jakiego powodu sięgnęłam po pierwszy tom. Swoje wybory lektur opieram zwykle na regularnej zmianie gatunków, więc prawdopodobnie szukałam lektury, która po “Osobliwym domu pani Peregrine” bardziej mnie osadzi w rzeczywistości. Rzeczywistość rzeczywiście odmieniłam, ale jeśli liczyłam na opuszczenie klimatu fantasy, to się przeliczyłam. Bo mimo że przemieszczamy się w określonym czasie – od rozbicia dzielnicowego po koronację Władysława Łokietka, i towarzyszymy konkretnym postaciom historycznym dążącym do polskiej korony, to im z kolei towarzyszą lwy, gryfy, smoki, orły i inne zwierzęta znane z tarcz herbowych. W dodatku w lasach mieszkają zielone panny i starcy, i jedni i drudzy reprezentujący świat pogański. Motywy fantastyczne fantastycznie splatają się z wątkami historycznymi i śmiałymi hipotezami. Zdaję sobie sprawę, że było to możliwe, gdyż sporo jest luk w historii naszej państwowości. Niemniej docenić trzeba z jaką sztuką zostało to zrobione.
Łykając kolejne tomy pomyślałam sobie – żeby to każdy nauczyciel historii miał taki dar opowiadania historii! Metoda nauki “daty, miejsca, wydarzenia” bez kontekstu średnio się według mnie sprawdza. Podejrzewam, że tak, jak i wielu innych, których przedmiot historii nie wciągnął w trakcie edukacji, po latach utrwalone mam twarze królów i książąt polskich stworzone przez Jana Matejkę, a nie ich dokonania. Teraz w końcu mają charaktery nakreślone przez Elżbietę Cherezińską. Kolejnym jej sukcesem jest wyciągnięcie kobiet z sztywnych ram obrazów lub legend, przełamanie schematu bycia żonami mężów. Bohaterki walczą, choć innymi metodami, o swe rody na równi z mężczyznami.
Kończąc tę trylogię pierwszy raz zdarzyło mi się cieszyć z zapowiedzi autorki, że mimo iż cykl się skończył, to z bohaterami spotkamy się w innych książkach!
Korona śniegu i krwi, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2012
Niewidzialna korona, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2014
Płomienna korona, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2017