jakoś przez całe życie wydawało mi się, że zrobienie faworków to wyjątkowo trudna sztuka. choć my zjadaliśmy je ze smakiem, to babcia zwykle narzekała, że wychodzą za twarde przez to, że teraz dodają bóg wie czego do śmietany. profilaktycznie wolałam więc nawet nie próbować. do czasu… gdy tata przyniósł karteczkę z trzema składnikami. zrobienie kopiastego półmiska nie wiem, czy zajęło więcej niż 45 minut.
faworki na winie
proporcje: 1 żółtko – 1 łyżka białego wytrawnego wina – 1,5 łyżki mąki
na duży półmisek:
- 5 żółtek,
- 5 łyżek białego wytrawnego wina,
- 7,5 łyżki mąki,
- olej do smażenia,
- cukier puder do posypania
do mąki dodać żółtka i wino, szybko zagnieść (jeśli ciasto jest za rzadkie można dodać mąki). ciasto rozwałkować bardzo cienko. pokroić w paski o szerokości 2 cm, długości w zasadzie dowolnej, ale im dłuższe tym swobodniej będą się wykręcać w trakcie smażenia. każdy pasek przeciąć wzdłuż pozostawiając około 1,5 cm nieprzecięte od każdego końca. jeden koniec przełożyć przez otwór (można tak zrobić kilkakrotnie przy dłuższych). w garnku lub głębokiej patelni nalać około 2 cm oleju. do bardzo rozgrzanego wkładać po kilka faworków, tak, żeby swobodnie pływały. po zrumienieniu jednej strony odwracać na drugą. przed posypaniem cukrem pudrem pozwolić im ostygnąć.