w drugim podejściu, bo przy pierwszym zamiast nacisnąć 'zapisz’ nacisnęłam 'zamknij’… ma to ten zasadniczy skutek, że nie chce mi się ponownie rozpisywać nad jej fenomenem. tak czy inaczej sałatka jarzynowa kojarzy mi się rzeczywiście z daniem świątecznym. pamiętam pieczołowite wygładzanie warzywnego pagórka i okładanie go majonezem 'żeby nie wyschło’, potem rant obsypany groszkiem, a na środku kilka listków natki pietruszki. do tego przygotowywane były dwa warianty, pierwszy z majonezem, drugi – specjalnie dla cioci-babci bez, za to chyba ze śmietaną.
nie sądziłam jednak, że obecność sałatki na wigilijnym stole zostanie poddana analizie, którą poczynił michał fal w felietonie „w niej znajdujemy smak dzieciństwa”. o sałatce, która rządzi na świątecznym stole.
dzięki temu tekstowi trafiłam też na historię sałatki olivier – eleganckiego przodka jarzynowej, z kaparami i jarząbkami w tle. szkoda, że brak źródła tej historii. w takiej postaci, to tylko kulinarna legenda 😉
w naszej domowej sałatce znajdują się: marchew, pietruszka, seler, ziemniaki, groszek, jabłko, ogórek kiszony, jajko na twardo, por, majonez, sól i pieprz. mam nadzieję, że niczego nie zapomniałam. sama przygotowuję ją tylko na święta, więc nie jest dla mnie tak oklepana. oczywiście teraz też była, jedzona do wędlin zamiast chleba.