niedzielny piknik dostarczył doznania przede wszystkim muzyczne – 3 odcinki pomysłowego dobromira ilustrowane muzycznie przez me myself and i. za to kulinarnie było tak sobie, co może nie byłoby tak istotne gdyby nie jechało się tam 1,5 godziny i w każdej chwili można było wrócić do domu, ewentualnie w najbliższej okolicy był sklep. ale dzięki mikroskopijnej porcji na talerzu przypomniało mi się, że w domu już dawno nie było żadnej sałatki ziemniaczanej.
sałatka ziemniaczana
0,5 kg oskrobanych młodych, małych ziemniaków (nie obierać!), 40 dkg kiszonych ogórków, puszka groszku, pęczek szczypiorku, 4 ugotowane na twardo jajka
sos: 3 łyżki jogurtu, 2 łyżki majonezu, 3 łyżki posiekanej drobno natki, sól, pieprz, opcjonalnie łyżkę octu winnego
ziemniaki wybierać jak najmniejsze, tak, żeby pozostały w całości po gotowaniu, ewentualnie przekrojone tylko na pół. ugotować je w osolonej wodzie, ostudzić. ogórki obrać i pokroić w drobną kostkę. groszek osączyć. jajka pokroić na duże kawałki. szczypior drobno posiekać. składniki sosu wymieszać ze sobą. wszystkie składniki oprócz jajek wymieszać z sosem i dopiero wtedy dodać jajka i delikatnie wymieszać. sałatkę odstawić do lodówki na min. godzinę.
* zanim się odezwą językoznawcy – wiem, że to się po niemiecku inaczej pisze (kartoffelsalat)