Łysa Góra – Święty Krzyż to kierunek wybrany niezupełnie przez przypadek, ale też nie planując go na tę chwilę. Ot wracając z eskapady po okolicy Kazimierza Dolnego zboczyliśmy „lekko” z trasy. Dotarliśmy dość późnym popołudniem, więc sporo okolicznych atrakcji nas ominęło. Ale to nic, bo jedną z najprzyjemniejszych części podróżowania jest planowanie, gdzie się jeszcze pojedzie 🙂
Dla wielu to może niewygodne stwierdzenie, ale chrześcijaństwo wypierając pogaństwo równocześnie pełnymi garściami czerpało z innych religii, wykorzystując i daty świąt (choćby wigilia), i wizerunki bóstw (do porównania Bóg i np. Zeus), i miejsca kultu, którego przykładem jest Łysa Góra – Święty Krzyż. Wszystkim Łysa Góra kojarzy się ze zlotami czarownic, ale rzeczywistość nie wygląda, aż tak magicznie. Owszem są tam ślady kultu w postaci kamiennego wału otaczającego Łysiec, z mniej więcej VII-IX wieku. Ale co do jego funkcji nie ma jednoznacznej interpretacji, bo równie dobrze mógł być to wał obronny.
Legenda o kamiennym rycerzu
Znacznie bardziej malownicza historia wiąże się z kamienną figurą na początku Drogi Królewskiej na wzgórze. Żył sobie kiedyś niezwykle dzielny rycerz, który brał udział w wielu bitwach. Po ich zakończeniu pielgrzymował do wielu świętych miejsc, końcem wędrówki miał być klasztor na Świętym Krzyżu. Kiedy dotarł do Nowej Słupi chwalił się jej mieszkańcom, że jest tak pobożny, że po śmierci jego dusza trafi prosto do raju. Miał na kolanach wejść na wzgórze, kiedy jednak dotarł na skraj puszczy, rozdzwoniły się dzwony klasztorne. Rycerz w swej pysze twierdził, że to na jego powitanie. Kiedy tylko to powiedział zamienił się w kamień. Od tej pory co rok przesuwa się pod górę o ziarnko piasku. Kiedy dotrze na szczyt odzyska ludzką postać i nastąpi koniec świata – niezwykle optymistyczna perspektywa 😉
Droga Królewska
Droga na wzgórze nosi miano Drogi Królewskiej i ponoć każdy król tę trasę pokonywał pieszo. A miał co pokonywać – 2 km pod górkę. W tej chwili naturalne miejsca odpoczynku wyznaczają przystanki drogi krzyżowej.
Nie polecam tej trasy paniom na szpilkach i w balerinkach, jak również paniom i panom w trampkach 😉
Pokonują tę trasę z dzieckiem, trzeba liczyć się z minimum godzinnym marszem. A jak wiadomo, dzieci rzadko kiedy lubią iść, żeby iść, a już tym bardziej widokiem klasztoru ich się nie zachęci. Nasza latorośl dzielnie szukała oznakowania szlaku, żebyśmy się nie zgubili. A w czasie drogi powrotnej liczyła drewniane bale, zabezpieczające grunt przed osunięciem.
Legenda o założeniu klasztoru
Kolejna legenda wiąże się z założeniem w tym miejscu klasztoru. Węgierski książę Emeryk w podróży do polskiego króla Bolesława Chrobrego, wraz z błogosławieństwem na drogę, otrzymał od ojca szkaplerz z relikwiami świętego krzyża. Spotkał się z królem w Kiecach, a ten by uczcić to spotkanie urządził polowanie. Emeryk pędząc przez las, zobaczył nagle jelenia, między którego rogami ukazał mu się świetlisty krzyż, kiedy chciał do niego strzelić jeleń zniknął. Wtedy książę zauważył, że oddalił się od swoich towarzyszy i nie wie, jak wrócić.
Błąkał się, aż nagle pojawił się przed nim anioł, który obiecał go wyprowadzić do ludzi, ale w zamian ma oddać, to co cennego ze sobą wiezie. Trafił do drewnianej kaplicy na szczycie góry, gdzie się nim zajęto. Jakiś czas potem wrócił tam z biskupem i na jego ręce złożył relikwie. Zaś Chrobry wybudował klasztor godny goszczenia tego daru i sprowadził benedyktynów. Relikwiarz do dziś jest tam przechowywany, w miejscu, które widać kilka zdjęć poniżej.
Łysa Góra – Święty Krzyż – sanktuarium
W 2013 sanktuarium podniesiono do godności bazyliki mniejszej. Zaczęliśmy zwiedzanie od największych drzwi, czyli od kościóła św. Trójcy. Niestety nie powala, żeby nie powiedzieć, że wręcz rozczarowuje on swą skromnością.
Mały śląski wtręt – w 1980 roku nad wejściem do kościoła umieszczono organy pochodzące z kościoła p.w. Serca Jezusowego w Katowicach.
Wspomniane wcześniej relikwie zostały umieszczone w kaplicy Oleśnickich i dzięki temu to ona jest najczęściej odwiedzaną częścią klasztoru. W udostępnionych w klasztorze kryptach grobowym znajdują się zmumifikowane zwłoki ojca króla polskiego Michała Korybuta Wiśniowieckiego – Jeremiego oraz fundatorów kaplicy (w krypcie pod kaplicą). Nna zdjęciu po prawej widoczny jest pomnik nagrobny rodziny fundatorów. Natomiast same relikwie są złożone w pancernym tabernakulum.
Podnosząc głowę do góry, zobaczycie sufit zwieńczony przepiękną żebrowaną kopułą, pokrytą XVII-wiecznymi freskami.
Przejście gotyckimi krużgankami jest samo w sobie niezwykle atrakcyjne. W portalach z piaskowca umieszczono XVII-wieczne kraty, za którymi widać drewniane drzwi, pokryte malowidłami sławiącymi święty krzyż.
Poza tym widać fragmenty fresków na ścianach, gdzieniegdzie odsłonięte fragmenty muru poprzedniej romańskiej świątyni.
Klasztorna kuchnia
Oprócz strawy duchowej sanktuarium zapewnia też strudzonym pielgrzymom możliwość posilenia się. W podziemiach jest kawiarenka, a na zewnątrz budka z fast foodami. Przyznam, że jakoś niespecjalnie ta ostatnia zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Kto pamięta „Imię róży” Eco, i za co płacono resztkami z klasztornej kuchni, będzie wiedział o co mi chodzi.
Na szczęście ostatni widok na wschodzący księżyc zaciera to co złe.
Jeśli chcecie zaplanować dalszą podróż, to wybierzcie się na weekend do Kazimierza Dolnego.