Po powrocie od rodziców przywiozłam torbę brzoskwiń „prosto z drzewa”, którym przydałoby się jeszcze kilka dni na porządne dojrzewanie. A okazało się, że musimy wyjechać i gdy wróciliśmy, to owoce nie wyglądały już zbyt zachęcająco, choć szczęśliwie nie zaczęły gnić. W ubiegłym roku koleżanka przyniosła mi na spróbowanie domowy ocet z brzoskwiń od swojej mamy, więc szybciutko postanowiłam wyprodukować swój. I tak od dwóch tygodni bawię się w produkcję octów, bo to wciąga i po pierwszym, nastawiłam następny ze śliwek, a potem następny z czerwonego wina, soku aronii i resztek dżemów z lodówki, włączając w to również dżem z ostrych papryczek!
Moje doświadczenie w produkcji octu nie jest zbyt wielkie, ale znajdzie się na blogu przepis na ocet jabłkowy i ocet z kwiatów bzu czarnego. A następne pomysły już czekają w kolejce na realizację!
domowy ocet winny – przepis
- owoce,
- woda przegotowana lub filtrowana,
- cukier*,
- naturalny ocet niepasteryzowany lub woda z kiszenia ogórków, matka octowa, jeśli komuś wcześniej wyrosła,
- słoik min. 2 litrowy,
- ręczniczki papierowe,
- gumki recepturki,
- drewniana lub plastikowa łyżka
Owoce można albo drobno pokroić, albo zmiksować. Jeśli wybieramy opcję krojoną, to napełniamy słoik do 3/4 wysokości. Jeśli miksujemy, to słoik napełniamy do 1/2 wysokości. Owoce zalewamy wodą, tak, by od krawędzi słoika zostało 5 cm wolnego miejsca. Na 1 litr wlanej wody dodajemy 4 łyżki cukru, mieszamy i dodajemy 1-2 łyżki naturalnego octu. Słoik przykrywamy ręczniczkiem papierowym, który mocujemy gumką recepturką. Zawartość słoika mieszać należy rano i wieczorem drewnianą lub plastikową łyżką. Słoik odstawiamy w miejsce nie wystawione na bezpośrednie działanie słońca. Po kilku dniach na powierzchni zaczną się pojawiać pęcherzyki, to znak, że rozpoczęła się fermentacja alkoholowa. Gdy owoce opadają na dno, zwykle pojawia się kwaśny, octowy zapach. Od tego momentu ocet potrzebuje jeszcze 3-4 tygodnie, zanim przyjdzie pora go przecedzić. W tym czasie nadal należy ocet mieszać. Odcedzony ocet przelewamy do mniejszego słoika i pozostawiamy, by się sklarował – na dno opadną resztki owoców i drożdże. Teraz już nie trzeba octu mieszać. W tym momencie może pojawić się galaretowata substancja na powierzchni. Nie usuwamy jej, to tzw. matka octowa**. Wszystko, co będzie nad osadem należy delikatnie zlać do butelek.
Podpowiedzi
* jeśli ktoś będzie się zastanawiać, czy można czymś zastąpić cukier czymś mniej szkodliwym, to spieszę z informacją, że nie należy się tym martwić, gdyż cukier ma być pożywką dla drożdży i one go w całości zjadają w trakcie produkcji octu.
** matkę octową należy przełożyć z niewielką ilością octu do innego słoika. Przyda się jako starter do następnych octów.
Poniżej na zdjęciu widać, jak wygląda powierzchnia octu w różnych momentach fermentacji. Na najciemniejszym widać pierwsze pęcherzyki. Brązowa pulpa, to zmiksowane owoce, które w pewnym momencie bardzo się pienią. Biała powierzchnia, to wbrew pozorom nie pleśń, a kożuszek fermentacyjny. Należy go mieszać, przy odcedzaniu owoców, on również zostanie odcedzony.
Na zdjęciu nie ma matki octowej. Mam nadzieję, że uda mi się ją wyhodować, a wtedy pojawi się na zdjęciu.