Przedwczorajszego św. Marcina uczciliśmy gęsią, jednak ten wybór nie był podyktowany jedynie tradycją, po prostu lubimy to mięso. Cieszę się, że staje się coraz popularniejsze, a dzięki tesco (reklamuję ich świadomie), kryterium ceny przestaje być kluczowe.
Co jakiś czas jednak spotykam się z powątpiewaniem w gęsi, i za każdym razem powtarzam: mimo iż jedną z rzeczy, która rzuca się w oczy, gdy oglądamy gęś przed pieczeniem, są grudy tłuszczu, to mięso gęsi jest znacznie chudsze niż np. wieprzowe. W dodatku jest bogatsze od mięsa kurczaka w żelazo. Bogate też jest w witaminy: A, E, B oraz minerały: potas, magnez, wspomniane żelazo i cynk. To mięso polecane jest rekonwalescentom, cukrzykom, a także chorym na alzheimera. Także, jedzmy gęsi!
Metoda tradycyjna – prosta
Jeśli pierwszy raz chcesz upiec gęś, zacznij od podstaw – wystarczą: sól, pieprz i majeranek. Dokładnie natartą tą mieszanką gęś, pozostaw na kilka, kilkanaście godzin. Ułóż ją w brytfance, wrzucając na dno wyrwany gęsi tłuszczyk. Brytfankę wstaw do zimnego piekarnika i rozgrzej go do 200 st. C, następnie zmniejsz temperaturę do 160 st. C. Czas pieczenia oblicz w zależności od wagi tuszki – na każdy kilogram 45 minut pieczenia + 1 godzina. Po wyjęciu z piekarnika, przed krojeniem odstawić na 15 minut.
Gęś pieczona w niskiej temperaturze
Wczoraj słyszałam też o innej metodzie pieczenia – piekarnik z gęsią rozgrzewa się jak powyżej, a potem zmniejsza temperaturę do 90 st. C. Tuszkę 2,5-3 kg piecze się 6 godzin. Następnie owija z folię aluminiową i stawia w pionie, nogami do góry na jakieś 30 minut. Po tym czasie gęś odwinąć i umieścić w piekarniku rozgrzanym do 200 st. na 15 minut – do zrumienia.
A jeśli jesteś już na etapie poszukiwań nowych smaków to polecam zestaw gęsich przepisów. Jako kolejny krok polecam próbę wyluzowania kości. Trzeba przy tym więcej siły niż przy kaczce, czy kurczaku, ale satysfakcja przy jedzeniu nieziemska 😉 Na powyższym zdjęciu znajduje się właśnie pozbawiona kości tuszka faszerowana mięsem, pieczona razem z szalotkami.