ale, czy ja dobrze rozumiem? zbieramy szczaw na zupę, której nie cierpisz?! – z takimi wątpliwościami wyszedł małżonek na jurajskiej łące. no i musiałam wytłumaczyć, że nie cierpię szczawiówki ze szczawiu konserwowanego solą. właśnie przez tę sól!
szczaw dziko rosnący jest bardziej kwaśny od ogrodowego. roślinka ta jest dość bogata jest w witaminę C, ale ma też dużo kwasu szczawiowego (jak np. botwinka, rabarbar, szpinak, a nawet herbata), co źle wpływa na przyswajanie wapnia i magnezu z żywności, w dodatku wiąże się z wapniem w nierozpuszczalne kryształki szczawianiu wapnia, które m.in. przyczyniają się do powstawania kamieni nerkowych. więc nie należy zbyt często go jeść. a jak już jemy to koniecznie ten wapń dodatkowo uzupełniać, choćby śmietaną, czy jajkiem.
prosta zupa szczawiowa
- kilka garści liści szczawiu,
- 1,5 l wywaru wołowego z jarzynami,
- 1/3 szkl. ryżu
- po 1 jajku na osobę
do gotującego się wywaru mięsno-jarzynowego dodać ryż. gdy będzie prawie miękki dodać pokrojone w dość szerokie paski liście szczawiu. jajka gotować 5-6 minut, tak, żeby żółtko nie było całkiem ścięte. do każdego talerza wkładać przecięte jajka i zalewać zupą. oczywiście można też dodać śmietanę.