Po 14 latach od ostatniego pobytu trafiłam na zlot absolwentów CSI w Załęczu. Tradycyjnie pieczono tam chleb w glinianym piecu, którego szkielet stanowiły gałęzie wikliny. Upieczonym chlebem dzielono się, jak opłatkiem w wigilię. I tak jak w wigilię towarzyszyły temu życzenia.
Minęło te parę lat i piec gliniany zastąpiono murowanym. Głównie z powodu kruchości tego pierwszego. A także niezmiernie wielkiej chęci uwieczniania siebie, metodą fotograficzną, nie wiedzieć czemu na piecu.
Sprawcy: Danuta i Eugeniusz Chrzanowscy; wymiatają z pieca żar i popiół;
żeby sprawdzić temperaturę rozsypuje się wewnątrz garstkę mąki. słabo zmieniająca kolor informuje o tym, że piec nie jest dobrze nagrzany. wtedy pomaga spalenie wiechcia słomy, która pali się szybko i w wysokiej temperaturze. zbyt szybkie brązowienie mąki to zbyt nagrzany piec.
Mniej więcej w połowie pieczenia trzeba przełożyć chleby, przy okazji wyjmując je z blach. Te z tyłu lądują na przód, te z przodu na tył;
po 1,5 godziny
Matka chlebowa puka w spód bochenka. Głuchy dźwięk oznacza, że można je już wyjmować;
Gorące odpoczywają przykryte obrusem;
Chleb miał być dzielony przy piecu, ale w końcu został dowiedziony do kapliczki przy źródełku objawienia.