tym razem wpis zupełnie niearchiwalny i bez przepisu, ot taka luźna uwaga. jadąc przedwczoraj z żywca do katowic po godzinie 21 naliczyłam chyba z 5 lokali gastronomicznych (w tym mc donalds i 1 bar zamknięty). oczywiście dopuszczam możliwość kurzej ślepoty objawiającej się przeoczaniem takich miejsc, ale wydawało mi się, że głód wyostrzał zmysły. była karczma szt. 1, gdzie akurat odbywało się wesele. było jadło, co mnie odstraszyło pseudoludowością. piątego nie pamiętam, ale jak nigdy dziękowałam losowi, że przypadkowo rozmroziłam piersi kurzęce i o północy szybki obiad z nich zrobię.
tak mi się wydaje, że tam tabuny turystów jeżdżą, i nikt z nich nie chce jeść?!