mam dziś dobry dzień na pisanie, wiec może zajrzę do działu, który stworzyłam z potrzeby żołądka, i zaniedbałam go…
na obiado-kolację postanowiłam zjeść cukinie. cudo, które teraz świeżutkie, powiedzmy ze prosto z grządki można dostać na targu. no cóż więcej nie będę kupować na tym straganie, bo dwa razy spotkać sprzedawce, który wciska towar to dla mnie za dużo. swoim gdakaniem zakłóca przebieg moich myśli. w wyniku czego stwierdzam np.: ze nie lubię rzodkiewki, albo śliwek, co jest jakimś nieporozumieniem. i choć chciałam się warzywnie obkupić wracam z dwoma warzywkami, wściekła, bo wiem, ze o czymś zapomniałam.
a cukinie zrobiłam prosto: do rondelka wrzuciłam pokrojoną w plasterki cebulkę, zeszkliłam. dodałam grubo posiekany czosnek, i przekrojone wzdłuż na ćwiartki cukinie. chwila duszenia, sol + pieprz.
oparzenia podniebienia z rozkoszy i żarłoctwa 😉
janiolka, środa, 08 września 2004