Bodajże dwa lata temu pojechałam do Gliwic na spotkanie literackie ze znanym mi z anteny radiowej Trójki Michałem Nogasiem. Spotkań miało być trzy i pierwsze z Anną Dziewit-Meller, promującą swoją najnowszą książkę, o której dla odmiany w ogóle nie słyszałam. W trakcie tego spotkania denerwowała mnie dysharmonią obrazu i fonii. Autorka mówiła o rzeczach strasznych, dokonywanych w czasie II wojny światowej i swoich przeżyciach jako młodej matki w trakcie pracy nad książką, a przy tym kokietowała zebraną publiczność. Wyszłam ze spotkania z myślą, że muszę książkę przeczytać, ale i muszę też trochę zapomnieć kto ją napisał. Zaopatrzyłam się w ebook “Góry Tajget” i “Disko”, bo akurat leżało obok, a jak się później dowiedziałam, było powieścią debiutancką.
Bardzo ciężko pisać o dzieciach i nie popadać przy tym w infantylność. Ciężko też pisać o problemach społecznych, unikając przy tym moralizatorstwa. Dlatego podjęcie w powieści problemu pedofilii uważałam za dość ryzykowne. Zaskoczona zostałam ogromnie. Bo Dziewit-Meller znajduje metodę na lęk i ohydę – wyśmiewa. Wyśmiewa nauczyciela tańca zboczeńca, wyśmiewa dyrektorkę dewotkę, anglistkę niespełnioną towarzysko-seksualnie, ojca – dyrektora cyrku, który tak chciałby być dobrym ojcem, że aż nie wie, co zrobić. Scena kulminacyjna z występem artystycznym dla biskupa, policją, pijanym ojcem, nieplanowaną ciążą i zawałem dyrektorki jest mistrzostwem samym w sobie łączącym wszystkie wątki. Dawno już nie czytałam książki o tak spektakularnym finale. Jest przy tym i gorzka nauka – ani bieganie co chwilę do kościółka, ani nagłe zaangażowanie w życie rodziny, gdy dotąd się w nim nie uczestniczyło, ani najlepsze chęci zagospodarowania nadmiaru wolnego czasu uczniów, nie zapobiegną nieszczęściu spowodowanemu brakiem zainteresowania dzieckiem, indywidualnie, na co dzień.
Być może gdyby akcja książki nie została osadzona w latach 90., uważałabym, że wszystko jest nieco przerysowane. Ale tak się składa, że i ja w tamtym czasie kończyłam podstawówkę. A zmiany ustrojowe na Śląsku i na Podlasiu, aż tak znowu się nie różniły, codziennemu życiu towarzyszyły bazarki okupowane przez Rosjan, muzyka z piracko nagrywanych kaset magnetofonowych, a do szkół i innych miejsc publicznych weszła zakazana dotąd religia.
Druga książka to również konfrontacja dzieci ze światem dorosłych, tyle że kilkadziesiąt lat wcześniej – w trakcie II wojny światowej. Choć sam wiele mówiący tytuł, przenosi w czasy o wiele wcześniejsze -góra Tajget to mityczne miejsce, w którym Spartanie porzucali swoje chore lub słabe niemowlęta, gdyż siła ich społeczeństwa miała polegać na umiejętności eliminacji słabych ogniw. Mit ten współcześnie obalono, ale historia pokazuje, że nie tylko w mitach przyjmowano taką strategię. Problem tkwi jednak w tym, że ludzie nie znają historii. Nawet jeśli aktualnie obiło im się o uszy, że jest jakiś problem z określeniem, czy obozy śmierci były niemieckie, czy polskie, to z pewnością nie wiedzą nic o akcji T4 – programie III Rzeszy mającemu na celu „eliminację życia niewartego życia”, a eliminowano chorych i niepełnosprawnych, i obejmowało to nie tylko teren Niemiec, ale również krajów podbitych. Pierwszy masowy mord dokonany przez Niemców. Jednym miejsc, gdzie program ów realizowano był szpital psychiatryczny w niedalekim Lublińcu. Śladem po wydarzeniach, które tam zaszły jest niewielka tabliczka, bo przecież nikt nie będzie zbyt mocno upamiętniał rzeczy przykrych, żeby nie powiedzieć, że wstydliwych. Zwłaszcza, że mogą dotknąć tych, dzięki którym do miasteczka dopływa pieniądz… Książka jednak nie tylko skupia się na śladach dawnych wydarzeń, konfrontuje z pojęciem etyki tych, którzy twierdzili, że ich dokonania następowały w imię nauki. Niby wszystko ma swoje usprawiedliwienia, ale granica między byciem lekarzem, a oprawcą gdzieś znika.
Pomnik ze stalowych płyt autorstwa Richarda Serry ku pamięci ofiar akcji T4 umieszczony w 1986 r. w miejscu nieistniejącego budynku przy Tiergartenstraße 4 w Berlinie
Przede mną jeszcze lektura “Dam, dziewuch, dziewczyn. Historia w spódnicy”, którą córka dostała pod choinkę. A że dotychczasowy sposób pisania Dziewit-Meller jest mi nad wyraz bliski, to z przyjemnością zasiądę i zobaczę, jak w literaturze dla ciut młodszych odbiorców, autorka sobie radzi.
Disko, Anna Dziewit-Meller, Wydawnictwo Wielka Litera, 2012
Góra Tajget, Anna Dziewit-Meller, Wydawnictwo Wielka Litera, 2016