dawno, dawno temu przed olimpiadą w atenach, robert makłowicz* odwiedził spałę i ugotował makaron w rosole! i stał się on (makaron, nie robert) jednym z moich ulubionych przepisów, gdzie maksimum smaku jest zawarte w minimalnej ilości składników. kto się obawia, że rosół zrobi się mętny, zapewniam, że makarony durum tego nie powodują. co prawda niemożność zakupienia spontanicznie makaronu wstążek w dniu 15 sierpnia (święto narodowe) lekko mnie zirytowała, ale ze spaghetti też było niezłe 😉
makaron gotowany w rosole z wątróbką
- 600 g wątróbek drobiowych,
- 500 g makaronu (w oryginale szerokich wstążek),
- 1 l bulionu wołowo-drobiowego,
- 1 pęczek natki pietruszki,
- 2 łyżki masła,
- liść laurowy,
- ziele angielskie,
- sól, pieprz,
- parmezan
jeśli się nie ma gotowego rosołu, to taki należy ugotować z liściem laurowym i zielem angielskim. prawdziwy rosół musi powolutku popykać na niedużym ogniu, ale tu nam wystarczy godzina. w głębokim rondlu na rozgrzane masło wrzucić wątróbki drobiowe, krótko smażąc je z obu stron. wyjąć je z tłuszczu, a na ich miejsce wlać rosół, gdy się zagotuje wrzucić do niego makaron. gdy będzie gotowy dodać wątróbki (większe przekroić na pół) i chwilę razem podgotować. następnie dodać posiekaną natkę (głównie dla koloru). doprawić solą i pieprzem. na talerzach posypywać startym parmezanem.
* odcinek nazywał się olimpijski smak