najpierw przez 2 dni przerabiałam lektury bardziej i mniej obowiązkowe szukając instrukcji „krok po kroku”. potem zgłębiałam zasoby internetowe, preferując duże zdjęcia, a nie opisy położenia kości gnykowej… aż w końcu znalazłam instrukcję Joanny Duszczyńskiej oraz film kotlet.tv (przy czym ja nie przecinałam skóry, a przynajmniej się starałam), dzięki którym może nie w pół godziny, ale w godzinę, po raz pierwszy pozbawiłam ptaka kości! po tym czasie i kaczka i ja, miałyśmy lekką perforację naskórka, aczkolwiek mój palec nie wymagał szycia 😉
a oto dowód rzeczowy:
nie jest to tak straszne zajęcie, jak mi się wydawało. niemniej jednak potrzebne jest trochę wprawy. następne próba przeprowadzona będzie na kurczaku, żeby kiedyś w końcu spróbować odtworzyć robioną przez mamę na święta galantynę.