nie lubię maku, ale o dziwo lubię rogale świętomarcińskie. za to drożdżówka z makiem lub strucla oblana lukrem wywołuje we mnie dreszcze (ale lukier ma na to również wpływ). łatwo więc się domyśleć, że kutia to też nie jest mój typ nr 1 na wigilijnym stole. pomimo tego z zaciekawieniem potraktowałam informację o pierogach z makiem, zaprezentowanych na festiwalu pierogów w krakowie.
dzisiejszej fotce towarzyszy makutra – egzotyczne naczynie do ucierania nie tylko maku. a nad głową babci (obok radia) stoi kuchnia polska.
pierogi z makiem
mąka pszenna, wrzątek, puszka maku, ewentualnie miód i bakalie
przesianą mąkę w garnku lub misce, do której mamy dopasowaną pokrywkę, zalewamy wrzątkiem. mieszamy łyżką, a potem ręcznie zagniatamy ciasto. jeśli brakuje wody to ją uzupełniamy. przykrywamy szczelnie, tak żeby ciasto nie obsychało i przygotowujemy mak. w zależności, co nam się trafiło w puszcze możemy, ale nie musimy dodać miód i bakalie. teraz z pomocą przychodzi świetne urządzonko przypominające wyglądem plaster miodu, ułatwiające czynność, która mnie zwykle zniechęca do lepienia pierogów w ogóle, a nie tylko takich maluszków. rozwałkowujemy dwa płaty ciasta wielkością odpowiadające formie. jeden płat układamy na formie. nakładamy nadzienie, przykrywamy drugim płatem i przelatujemy wałkiem. i tak ponownie, aż do skończenia ciasta. ważne, żeby ciasto czekające na swoją kolej wałkowania,zawsze było przykryte i nie obsychało.