tym razem sięgnęłam do posumowania recyklingowej akcji – rosół. i co dalej? wybrałam pasztet noblevy (hmm, po raz kolejny jej kuchnia wybitnie mi podpasowała ;).
wydawało się, że wszystkie skadniki znajdą się bez problemu w lodówce, jedynie wątróbkę drobiową należy dokupić. miałam to zrobić w drodze powrotnej od klienta. ale oczywiście spotkanie, które miało trwać 30 min., trwało 3 godziny, żadnego mięsnego po drodze, a jak już jeden jedyny znalazłam to bez wątróbki. szybkie przemyślenia pozwoliły na zakup wątroby wieprzowej. po raz kolejny zaskoczyłam się własną naiwnością – czy ja sobie przypominam, żeby kiedykolwiek w mojej rodzinie zostały warzywa z zupy? nigdy. no to trzeba było szybko ugotować. i to mnie jakoś tak wybiło z rytmu, że mieląc już wszystkie składniki zapomniałam o podsmażonej cebuli. dodałam ją już bez mielenia i w efekcie powstał całkiem udany pasztet z przeszkodami na obiad, który na zimno dobrze smaruje się na kanapkach.
porosołowy pasztet
kura z rosołu, 1 duża marchewka i pół pietruszki z rosołu, 40 dag wątróbki drobiowej (inne jak widać też się sprawdzają), 1 cebula, 1 jajko (nie jest konieczne), sól, pieprz, gałka muszkatołowa i imbir
kurę oddzielić od kości. cebulę pokroić i usmażyć, gdy będzie miękka dodać wątróbkę. szybko zrumienić, nie do końca dosmażając. gdy ostygnie można ją wrzucić do maszynki do mięsa razem z pozostałymi składnikami. do tej masy dodajemy przyprawy i jeśli masa jest sucha, jajko.
piekłam w keksówce ok. 50 min. w 180 st.C