wróciłam ze spaceru z koszem załadowanym zakupami. zakupy postawiłam na podłodze w kuchni. obok posadziłam dziecia, żeby mieć 5 min. na przebranie się. rozebrałam się do majtek i zamiast od razu nałożyć coś innego, to poszłam coś zabrać/przynieść/przenieść. jakby było zupełnie zimno to pewnie od razu bym się ubrała, no ale nie było, więc jeszcze wrzuciłam pranie do pralki, odsunęłam kosz na bieliznę zza lodówki i sama wlazłam w to miejsce. i wtedy przyszedł mąż. do progu wrzasnął cześć dziewczyny. ja odwrzasnęłam, dając znać gdzie mnie szukać, mała zapiszczała radośnie. wróciłam do przerwanego zajęcia, czyli przeglądu pokrywek, na klęczkach, w majtkach, wystając jedynie nimi zza lodówki. a potem usłyszałam dzień dobry pani, i zapadła głucha cisza.
w progu kuchni stał jeden z lokalnych polityków. przywitałam się zdalnie przypominając sobie w myślach głęboka sentencję „niech się wstydzi ten kto widzi”, po czym poprosiłam męża, żeby przyniósł mi coś do ubrania się. na co on inteligentnie spytał kochanie czemu jesteś nieubrana? odpowiedź zabrzmiała trochę idiotycznie, bo szukam słoików z pokrywkami na
dżem z dyni z pomarańczami
- 1 kg dyni,
- 2 duże pomarańcze,
- 1 kg cukru,
- 10 g kwasku cytrynowego
dynię starkować na dużych oczkach, zasypać cukrem i odstawić na 2 godziny. pomarańcze wyszorować w gorącej wodzie. zetrzeć z nich skórkę na tarce lub obrać obieraczką do warzyw, tak żeby nie pozostała biała skórka (abedo), i pokroić jak najdrobniej. resztę owocu pokroić w kostkę. gdy dynia puści sok dodać do niej pomarańcze i skórkę i gotować 30 min. czyli aż będzie gęsty* i szklisty. na koniec dodajemy kwasek, ale nie jest to niezbędne. dla urozmaicenie można dodać cynamon i goździki.
* ale bez przesady z tą gęstością, bo potem jeszcze trochę gęstnieje