u nas w domu w ten sposób przygotowywało się zawsze drobne ryby słodkowodne – płotki, karasie. a na śląsku po raz pierwszy spróbowałam przygotowane tak śledzie. zachęcił mnie przepis z Magazynu Maszkety, który przygotowała Marta z Pass the food. w końcu jakieś proporcje, do których można się odnieść (bo mama zalewę robi na oko).
przy okazji w śledziach czekała mnie mała niespodzianka, ale o niej jutro.
bratheringi
- 1 kg surowych śledzi (zielonych),
- sól,
- mąka do panierowania,
- olej do smażenia
zalewa:
- 1 l wody,
- 0,5 l octu spirytusowego,
- 1 duża cebula,
- 1 duża marchew,
- 1 łyżka nasion gorczycy,
- 1 łyżka ziela angielskiego,
- 1 łyżka pieprzu w kulkach,
- 2-3 liście laurowe,
- cukier, sól, pieprz do smaku
oczyszczone śledzie posolić i panierować w mące. usmażyć na oleju. śledzie układać w szklanym głębokim, podłużnym naczyniu (małe rybki można ustawiać pionowo w litrowych słoikach). cebulę i marchew pokroić w plasterki i ze wszystkimi składnikami zalewy, oprócz octu, gotować przez 5 minut. wlać ocet i ewentualnie jeszcze doprawić cukrem i solą. lekko podgrzać i zalać śledzie. odstawić na minimum 24 godziny.