Dawno, dawno temu w moim życiu pojawiła się osoba, potencjalnie nadająca się na członka rodziny. Telefoniczny kontakt był świetny, więc z ochotą przyjęłam propozycję odwiedzenia tejże osoby na kilka dni przed jej ślubem i zajęcie się strojeniem sali itp. Pojechaliśmy we czworo do lokalu, w którym miało odbywać się wesele, wszyscy jakoś się rozleźli po budynku. Ja dotarłam do sali, w której niepodzielnie rządził szanowny przyszły teść, który mnie od razu poinstruował, jak należy składać serwetki, i żebym niczego lepiej nie dotykała, no ewentualnie mogłam balony dmuchać. Niezwykle dowartościowana udałam się na rekonesans do kuchni. Po drodze spotkałam ówczesnego narzeczonego i poszliśmy razem spytać, czy jakoś nie pomoc. Zastaliśmy pannę młodą nad kotłem wojskowym, a w nim ozorki Pytania nie zdążyliśmy zadać, ona sama spytała, czy moglibyśmy je obrać. Oboje bardzo asertywnie odpowiedzieliśmy: nie, i poszliśmy dmuchać balony.
„jak to człowiek niewiele się napracuje przy własnym weselu, bo teściowie pomogą…”
Tu należy dodać, że wcześniej wysłuchaliśmy wykładu pt. jak to człowiek niewiele się napracuje przy własnym weselu, bo teściowie pomogą. Ja bym powiedziała, że oni nie pomagali, oni wszystko robili i o wszystkim decydowali. Ta koncepcja ślubu nie przemówiła do mojej wyobraźni, i rok później postarałam się, by nikt mi nie musiał pomagać.
Ale temat ozorków pozostał jakoś w pamięci i nęcił eksperymentalnie, bo w domu nikt ich nie robił. Dopiero, gdy się kiedyś odważyłam zrobić je, i podzielić tą wiadomością z matką, to ona się przyznała, że robi świetne ozorki w galarecie. No i zrobiła je na najbliższe święta.
Dziś poszłam kawałek dalej, bo spróbowałam nowej wersji, co więcej zaprosiłam na to gości. Dzięki temu w niedzielny poranek mąż szukał po marketach ozorków, bo robiąc w piątek zakupy kupiłam je tylko na nas dwoje, a gdy zapraszałam gości mięsne były pozamykane. No po prostu jakoś nie pomyślałam 😉
ozorki a’la flamandzki gulasz piwny – składniki:
- 4 ozorki wieprzowe,
- 2 duże cebule,
- pęczek włoszczyzny,
- 2 łyżki octu winnego,
- 1 łyżka cukru (najlepiej brązowego),
- butelka piwa,
- bulion,
- sól, pieprz
ozorki a’la flamandzki gulasz piwny – przepis
Ozorki wrzucić do szybkowara razem z obraną włoszczyzną i gotować około godziny. Bez szybkowara dzieje się to znacznie dłużej, ale nie jest to powód, by sobie ozorków odmówić. Po czym wyjąc je, wystudzić i obrać. Obrane cebule pokroić w krążki i zrumienić. Dodać do tego ozorki i chwilę razem podsmażać, następnie ocet i cukier. Po 2 minutach wlewamy piwo i tyle bulionu, żeby przykrył wszystko. I gotujemy ok. 40 min., tyle żeby były zupełnie miękkie, a nie rozgotowane, bo będą smakować, jak rozgotowane parówki.
A do tego puszyste puree ziemniaczane i sałatka z czerwonej kapusty z jabłuszkiem…
komentarze archiwalne:
- Gość: [Hania] *.neoplus.adsl.tpnet.pl ozorki na wesele… przedziwne danie. ja bym się nie skusiła.
- janiolka dobrze zrobione są smaczne. a pokrojone, jak do gulaszu w zasadzie nie do rozpoznania dla przeciętnego zjadacza 😉 bardziej mnie dziwi wybór czegoś tak pracochłonnego do zrobienia.