Być może część z Was wie, że oprócz bloga prowadzę również konto na Instagramie. Tam na bieżąco pojawiają się fotki o bardziej osobistym charakterze, niż te, które uzupełniają przepisy. A ten tydzień, z racji krótkiego urlopu spędzanego u rodziców poświęciłam wspólnym posiłkom, to nasz instagramowy przegląd menu. Domowy lub podwórkowy stół nie ma specjalnej aranżacji. Często potrawy na nim lądują w naczyniach, w których się gotowały. I to są najlepsze chwile. Zapraszam na krótki przegląd i mam nadzieję, że choć pomyślicie o tym, żeby jeść wspólnie z rodziną i cieszyć się tą chwilą. A jeśli macie konto na IG, to zapraszam do polubienia UleUli i częstszych odwiedzin.
Każda podróż zaczyna się od wyjścia z domu – myślałam, że w pociągu nie zechce mi się jeść…
Posiadanie własnego ogrodu warzywnego to cudowna sprawa – sezonowe warzywa w zasięgu ręki. Faszerowana cukinia i kabaczek na pierwszy ogień.
Jarmuż jest podobno jesienno-zimowym warzywem. Na grządkach jakoś tego nie widać. Obiadowo był w wersji duszonej z kiełbaskami i chłodnik. Letnio, eklektycznie i zabawnie.
Kiedyś kartacze, nazywane cepelinami, jakoś częściej były u nas jadane. Pewnie dlatego, że wszyscy byliśmy tu na miejscu, a babcia była ciut młodsza. Dlatego tym razem udałam się na warsztaty w babcinej kuchni, gdzie nie udało mi się ulepić ani jednej sztuki, bo robiła to babcia z moją córką. Ale proporcje z grubsza złapałam, więc w domu wkrótce przeprowadzę próbę.
Przedwczoraj powiedziałam mamie, że zjadłabym duszone przez nią ozorki. Miałam na myśli wieprzowe, bo wołowego to nawet nie widziałam w sprzedaży. Następnego dnia byłyśmy już na białostockiej giełdzie rolnej i wróciłyśmy z wołowym. Duszony, z sosem chrzanowym, rozpływał się wręcz w ustach.