4 urodziny człowieka to zasadniczo wyzwanie dla rodziców, takie samo jak co roku, póki człowiek nie ukończy wieku, w którym już nie chce kinderbalu i tortu z bohaterem bajki. Postanowiłam zrobić tort – taki zwykły z krążkami biszkoptowymi przełożonymi jakimś kremem, ale przypomniało mi się, że w dzieciństwie robiło mi się niedobrze na sam widok kremu, więc postanowiłam go zastąpić bitą śmietaną. Zaczęłam poszukiwać przepisu na samo ciasto i wpadłam w popłoch, co 3 pytanie brzmiało: jak upiec biszkopt, który nie opadnie? błąkało mi się po głowie, żeby upiec każdy krążek oddzielnie, ale trafiłam na niesamowitą poradę, żeby po upieczeniu rzucić tortownicę z wysokości 60 cm na ziemię. uzasadnienie eksperymentu wydało się prawdopodobne, jednak podła wyobraźnia podsuwała obraz tortownicy wśród pokruszonych kafli podłogowych… osmalonego kółka na deskach… choroba, nie żal było mi tylko dywanu, i tam też tortownica w stosownym czasie wylądowała. mina męża – bezcenna.
a dzieci… pożarły dekoracje z tortu, gdy wynosiłam świeczki, poustawiały swoje talerzyki grzecznie na stole i… poszły się bawić. tylko jedna sztuka wrąbała swój kawałek!
biszkopt rzucany na podłogę
5 jajek, 3/4 szkl. cukru, 3/4 szkl. mąki tortowej, 1/4 szkl. mąki ziemniaczanej
białka ubić na sztywną pianę, powoli dodawać cukier i wciąż ubijając dodawać po jednym żółtku. mąki wymieszać ze sobą, przesiać i po 1 łyżce dodawać do masy jajecznej.
tortownicy niczym nie smarujemy, papierem wyłożyć tylko dno (boki oddzieli się po wystudzeniu). wlać ciasto i piec 30-40 min. w 170 st.C. Po upieczeniu tortownicę wyjąć z piekarnika i energicznie rzucić na podłogę. Po czym wstawić z powrotem do uchylonego piekarnika, i tak zostawić do wystygnięcia.
Potem robi się wszystko co zwykle z tortem zwykło się robić, czyli przecina, smaruje, przekłada i dekoruje 🙂