W naszej piekarni można kupić czerstwe pieczywo, które wraca ze sklepów. Dzięki tej opcji nie mam nigdy problemu z bułką do kotletów mielonych. Ostatnio ekspedientka podając mi jedną zagadnęła pytając, czy to własnie na kotlety. Odpowiedziałam, że tym razem nie, bo planuję pasztet. Na co ona, że chyba należę do tych nielicznych, którzy jeszcze sami pasztety robią! OMG, przecież zrobienie najprostszego nie zajmuje zbyt wiele czasu, ani nie jest kosztowne. W dodatku one zawsze wyglądają elegancko, więc taki dzisiejszy spokojnie może trafić i na stół bożonarodzeniowy.
Dzisiejszy przepis to drobna modyfikacja pasztetu z rodzynkami – zamieniłam je z suszoną żurawiną oraz dodałam mięso z rosołu. Był tak dobry, że nawet latorośl żywiąca ogromną niechęć do wątróbki, zajadała się bez zająknięcia. A na uwagę, że przecież w nim jest wątróbka odpowiedziała, że przecież mówiłam, iż w każdym pasztecie musi być trochę. Nie ujawniłam ile tego trochę jest 😉
po przepis kliknijcie w zdjęcie:
2 komentarze
Witam,
Klikam, wg podanej informacji, na zdjecie i ……niestety nie otwiera sie strona z prepisem.
Cos robie zle?, Moj laptop strajkuje, hakerzy sie wkradli? i przekierowywuja mnie?
Strach pomyslec mawet
Dobry wieczór,
dziękuję za sygnał. Problem był po mojej stronie – po zmianie domeny automat nie wszędzie podmienił linki. Mam nadzieję, że już bez problemu przepis się otworzy.
Smacznego 🙂