ostatnio dziecko objawiło, że niechęć do kremu ze szpinaku rozszerzyła się na wszelkie zupy krem, co trochę mnie zmartwiło, bo ja je lubię, choć za często nie robię. dlatego gdy w ramach rekonwalescencji spędzała kolejny dzień w łóżku postawiłam jej pod nos miseczkę dania „zupełnie takiego, jakie jadła ze słoiczka, gdy była mała”. cóż z tego, że jedzenie ze sklepowego słoiczka wyglądało tak, iż ona zjadała łyżkę lub dwie, a resztę wykańczali rodzice. a o tym, że przypraw w tych daniach było, jak na lekarstwo nie wspominając. najważniejsze, że zadziałało, zjadła bez mrugnięcia okiem.
krem pietruszkowo-jabłkowy
- 1 cebula,
- 2 jabłka,
- 60 dkg obranej pietruszki,
- 1 cm świeżego imbiru,
- 1 łyżeczka kminku,
- szczypta chilli,
- 0,5 łyżeczki suszonej kolendry,
- 1 łyżeczka kurkumy,
- 3 szkl. wywaru jarzynowego lub drobiowego,
- 2 szkl. wrzątku,
- sok z cytryny,
- sól,
- olej do smażenia
cebulę drobno pokroić i zeszklić na oleju. dodać posiekany imbir, kminek, chilli, kolendrę i kurkumę. smażyć 1 minutę. 1 obrane jabłko pokroić w kostkę i dodać do cebuli. pietruszkę pokroić na kawałki i dodać do cebuli z jabłkiem. dolać rosół, zagotować, zmniejszyć gaz i gotować około 30 minut, aż pietruszka będzie miękka. zmiksować, dolać wrzątek w takiej ilości, by uzyskać pożądaną konsystencję. posolić. obrać drugie jabłko, skropić sokiem z cytryny. podawać krem posypany jabłkiem i ewentualnie jeśli ktoś posiada świeżą kolendrą (u mnie akurat były listki selera naciowego).