Dziś pora na małe wspominki – rzutem na taśmę, w dniu powrotu z krótkiego urlopu, z zapakowanym bagażnikiem, lekko skorygowaliśmy trasę, żeby zajechać do białostockiego muzeum wsi w folwarku nadawki.
Ostatni raz w tym skansenie byłam chyba w szkole podstawowej i oprócz bramy wjazdowej i wiatraka widocznego z trasy na augustów niewiele pamiętałam. Jednak nie zabytki były powodem odwiedzin tego miejsca, a smaki Podlasia, czyli festyn związany z regionalną kuchnią. A że jest to bardzo różnorodna kuchnia (m.in. białoruska, litewska, tatarska) to było co oglądać i próbować. Oczywiście towarzyszył temu kiermasz rękodzieła ludowego i występy zespołów folklorystycznych z polski i litwy.
pierwszą ciekawostką były stoiska z wyrobami tatarskimi, których nazw nie notowałam będąc pewną, że mąż sfotografował całe stoisko i sobie ze zdjęcia spiszę nazwy tych specjałów. później okazało się, że oboje skupiliśmy się na listkowcu – cieście robionym tradycyjnie tylko na specjalne okazje.
tatarski listkowiec – u góry na słodko z serem i rodzynkami, na dole na słono, z serem i pietruszką
po przeciwnej stronie drogi stanęli pszczelarze z miodem i wyrobami z wosku
potem panie z ziołami i przyprawami
masarze
wędzarze (o ile nie stworzyłam nowego zawodu ;)) z obwoźną wędzarnią.
a w murowanej wędzono m.in. mięso baranie
był też chleb pieczony na liściu chrzanu
do degustacji przeznaczone były domowe nalewki (m.in. z poziomek)
nawet nie wiedziałam, że z niektórych roślin da się zrobić syropy (babka błotna, melisa, kwiat głogu, melisa, dziurawiec, mięta). panie, które je przywiozły były świetnie przygotowane i obok każdego rodzaju można było przeczytać na co pomoże.
Ale największe atrakcje dopiero były przede mną. Pierwsza – pieczenie sękacza w wykonaniu gospodarstwa agroturystycznego „chata za wsią„.
Drugą atrakcją był rozruch leśnej bimbrowni
A trzecią było tłoczenie oleju lnianego w zabytkowej prasie, co można obejrzeć na poniższym filmie.