Przy instrukcji, jak zrobić twaróg z jogurtu obiecałam, że napiszę do czego można uzyskaną tym procesie serwatkę wykorzystać, oprócz wypicia rzecz jasna. Na jej temat trafiłam przy okazji drążenia tematu kiszonek. Każdy zna smak kiszonych ogórków i kapusty, czasem ktoś wspomina, że jego babcia kisiła grzyby. Kiszone pomidory znalazłam gdzieś w okolicy kuchni rosyjsko-ukraińskiej. Kiszone cytryny w kuchni libańskiej. U narodów bałkańskich jest sporo kiszonych miksów, np. papryki i kalafiorów. A w kuchni słowiańskich przodków doczytałam o kiszonych liściach pokrzywy. I tak zebrał się całkiem spory zestaw kiszonek do spróbowania. Na pierwszy ogień jednak poszły marchewki!
Serwatka wykorzystana przy tym kiszeniu jest po prostu starterem ułatwiającym rozpoczęcie procesu fermentacji. Nie wpływa ani na smak, ani na konsystencję.
kiszona marchew
na 1 słoik 0,9-1 l
- 7-8 cienkich marchewek,
- 1 baldach kopru (ta część z nasionami) + 2 gałązki koperku,
- 2-3 małe ząbki czosnku,
- 1 łyżka serwatki,
- 0,5 łyżki soli kamiennej niejodowanej,
- 0,5 litr przegotowanej wody,
Marchewki przekrój wzdłuż na 4 części. W słoiku na dnie ułóż koper i czosnek, wlać serwatkę, na tym pionowo umieść marchewki. Całość zalej osoloną wodą. Marchewki nie mogą wystawać ponad powierzchnię, więc można je obciążyć mniejszym słoikiem wypełnionym wodą. Odstawić w ciepłe miejsce na 4-7 dni. Potem, żeby spowolnić fermentację można je wstawić do lodówki lub w inne chodne miejsce lub od razu schrupać, bo podczas kiszenia nie miękną, jak np. ogórki.