Uprzedzam, że tytuł „Rójka – pszczoły, które wybierają wolność” to pewna świąteczna prowokacja 😉 Świąteczna dlatego, że 20 maja po raz drugi obchodziliśmy światowy dzień pszczół, który nie jest jeszcze zbyt popularny, więc mam nadzieję, że przyciągający uwagę tytuł wspomoże działania informacyjne. Prowokacja, bo to nie poczucie zniewolenia wyciąga pszczoły z uli. Ale po kolei.
Od piątku na swoim profilu na Instagramie relacjonuję ostatnie wydarzenia w pasiece. A dzieje się dużo, bo 3 tygodnie deszczu, zatrzymały pszczoły w ulach, choć rzepak pięknie kwitnie tuż za płotem.
Pszczela matka na spokojnie sobie składała jajeczka w komórkach i nagle się okazało, że jest im w ulu ciasno. A kiedy matka nie może składać jaj produkuje też mniej feromonów. W ulu nie jest tak, jak u ludzi – a nie mam co robić, to sobie odpocznę. Jeśli feromony nie docierają do wszystkich, to pszczoły błyskawicznie to czują i zaczynają budować mateczniki i myślą o podziale rodziny. Zaczynają też głodzić matkę, by stała się lżejsza i mogła ponownie latać. Potem same napełniają wola miodem, a matkę wyrzucają z ula i mniej więcej z połową rodziny niedaleko odlatują.
Rójka – pszczoły teoretycznie tworzą kłąb, ale jak widzicie na zdjęciach różne kształty potrafią przyjąć. Potem wysyłają zwiadowczynie na poszukiwanie nowego domu w promieniu kilku kilometrów. Kiedy taki znajdą wspólnie się tam przenoszą.
Oczywiście mogą być też inne powody rójek: głód, choroby, przegrzanie ula, czy dziedziczne skłonności. Objawy można generalnie zaobserwować i spróbować zapobiec, ale z pogodą ciężko wygrać…
Co zrobić, gdy się zobaczy wiszący rój?
Po pierwsze nie należy panikować. Pszczoły są tak skupione na swoim wylocie, pełne miodu, że nie zwracają za bardzo uwagi na towarzystwo. Jeśli wiadomo, że w mieście jest koło pszczelarskie (wujek gógle pomaga znaleźć) to należy tam zadzwonić. Natomiast, gdy nie ma koła lub możliwości szukania go, wystarczy wybrać numer straży pożarnej. Jeśli jednak jej pomoc ma polegać na eksterminacji roju, to jednak może lepiej poszukać jakiejkolwiek pasieki w pobliżu…
Co się dzieje, gdy pszczelarz złapie pszczoły?
Pozostawia je w pojemniku, do którego je schwytał w ciemnym i chłodnym miejscu. Potem przy nowym ulu szykuje im odpowiednie wejście. Pszczela rodzina błyskawicznie odnajduje trasę i równiutko maszeruje do wejścia.
Po dobie w nowym ulu były już zaczątki nowych plastrów wypełnione miodem. Także nie mam wątpliwości, że mieszkanie przypadło do gustu. Czy tak pozostanie, zobaczymy za jakiś czas. Bo niestety pszczoły potrafią wyrajać się wielokrotnie, i wtedy pozostaje jedynie wymiana matki. O ile oczywiście w końcu nie uda im się czmychnąć na tę wolność…
2 komentarze
Pszczółki są super 🙂 Nie to co te osy i szerszenie.. brrr..
Bardzo ciekawy wpis 🙂 Jestem pod wrażeniem ile Ty wiesz o pszczołach 🙂