Szukałam delikatnej zupy, która nie będzie kremem, bo latorośl ich nie lubi. Miałam ochotę na coś z selera naciowego, ale po wzięciu pod uwagę powyższego warunku, stanęło na korzeniowym. I w sumie dobrze, wyszło zdecydowanie lokalnie i sezonowo. A przy okazji szlachetnie w smaku. Niby z zupą cebulową ta zupa nie ma nic wspólnego, ale to było pierwsze skojarzenie dotyczące jej charakteru. A zupę cebulową znajdziecie TU.
Przepis znalazłam u niepokonanego Henryka Dębskiego, którego surówki nie raz trafiły tu, na bloga. Złośliwie zauważę, że nazewnictwo pozostało te samo, obracamy się w kręgów hoteli Europa i Imperium, stopni wojskowych – generałów i admirałów, itd., czyli kreatywność polskich lat 80.
zupa z selera
- 0,5 kg selera korzeniowego,
- 3 duże jabłka,
- 1,5 litra wywaru drobiowo-warzywny,
- 2 łyżki oleju + 2 łyżki masła,
- sok z połowy cytryny,
- gałka muszkatołowa, sól, pieprz,
- natka pietruszki
Obrany seler i jabłka zetrzyj na dużych oczkach tarki jarzynowej. Najpierw podsmaż seler, a potem dodaj jabłka. Chwilę duś razem. Zalej wywarem, gotuj do miękkości selera. Dopraw sokiem z cytryny, gałką muszkatołową, solą i pieprzem. Podawaj zupę posypaną posiekaną natką.