taką górnolotną nazwę spotkałam na określenie pasty z białej fasoli. w zasadzie nie miałam większej ochoty na jej samodzielne wykonanie. spowodowane było to niepowodzeniem przy pierwszym podejściu, jeszcze w szkole średniej. pamiętam, że wśród składników były ogórki kiszone, które kupiłam w osiedlowym sklepie. i albo sam ich smak mi nie pasował, albo to połączenie to nie było to czego bym oczekiwała. ale niedawno znajoma przyniosła swoją pastę i to mnie zachęciło do ponownego zmierzenia się z tematem (bez ogórków) i tym razem udało się!
polecam też inne przepisy na pasty:
hummus, czyli pasta z cieciorki (grochu włoskiego),
grochowa,
z awokado,
z wędzonej makreli
pasta z fasoli
- 1 szkl. suchej fasoli,
- pół główki czosnku upieczonego*,
- łyżeczka suszonego rozmarynu lub czubata łyżka świeżego,
- połowa cytryny,
- sól, pieprz,
- 3-4 łyżki oleju rzepakowego
fasolę namoczyć na noc. następnego dnia wodę z moczenia odlać, zalać świeżą i ugotować do miękkości, soląc dopiero pod koniec gotowania. wodę z gotowania zachować, a samą fasolę po przestudzeniu zmiksować razem z obranym z łusek, upieczonym czosnkiem. w trakcie miksowania dolać pół szklanki wody z gotowania, sok cytryny i olej. jeśli pasta będzie zbyt gęsta można dodać jeszcze wody z gotowania. suszony rozmaryn utrzeć w moździerzu, a jeśli używamy świeżego to bardzo drobno go posiekać, wymieszać z pastą fasolową i doprawić solą i pieprzem. jeśli pasty nie będziemy od razu zjadać można z wierzchu zalać ją olejem, który potem absolutnie nie przeszkadza, ani w smarowaniu pieczywa, ani w podjadaniu łyżką 😉
*czosnek upiekłam przy okazji pieczenia mięsa i poczekał dzień na swoje wykorzystanie. można też użyć czosnek świeży, ale w ilości 1-2 ząbków. daje to zupełnie inny smak.